Najważniejszym spośród gazów cieplarnianych jest dwutlenek węgla. Jest to gaz, który powstaje na skutek spalania węgla, ale również wszelkich związków organicznych opartych na węglu. Do spalania zalicza się również gnicie, rozkład, ale także oddychanie tlenowe, utrzymujące przy życiu większość organizmów na Ziemi. Organizmy tlenowe pobierają tlen i oddają dwutlenek węgla, rośliny w procesie fotosyntezy dokonują wymiany odwrotnej: pobierają dwutlenek węgla i z pomocą światła wbudowują węgiel w swoje tkanki, oddając do atmosfery tlen. Dlatego mówi się, że rośliny pochłaniają dwutlenek węgla i wiążą go. Na jak długo – to zależy od życia rośliny.
Rośliny jednoroczne wzrastają, wydają nasiona i rozkładają się w ciągu jednego sezonu, więc cały związany w nich węgiel utlenia się w procesie rozkładu i po kilku miesiącach w większości znów wraca do atmosfery. Rośliny kilkuletnie wiążą węgiel na dłużej, drzewa wiążą go nawet na kilkaset lat.
A jak jest z mokradłami? Najcenniejsze z nich, czyli torfowiska, kumulują złoże torfu. Nawet jeśli składają się z niewielkich, krótko żyjących roślin, związany w nich węgiel nie jest uwalniany. Wysoka wilgotność, a w niektórych przypadkach również silnie kwaśny odczyn powodują, że szczątki obumarłych roślin nie rozkładają się. Żywe rośliny rosną bezpośrednio na złożu torfowym, a martwe szczątki tworzą kolejne warstwy, przyrastające średnio 1 mm na rok. Oznacza to, że warstwa torfu o grubości (miąższości) jednego metra gromadziła się przez tysiąc lat, warstwa o grubości siedmiu metrów – siedem tysięcy lat. W dobrze zachowanych złożach znaleźć można niemal nienaruszone szczątki roślin sprzed tysięcy lat, szczątki drobnych zwierząt, pyłki roślin występujących na torfowisku i w jego otoczeniu, a wszystko to można na podstawie położenia w złożu dość dokładnie zlokalizować w czasie, otrzymując obraz warunków przyrodniczych w danym momencie historycznym.
W Polsce najstarsze żywe złoża torfu mają po dziesięć-jedenaście metrów, co oznacza, że zaczęły akumulować się zaraz po opuszczeniu tego terenu przez lodowiec. Po kilku milionach lat torf zamienia się w węgiel – złoża węgla brunatnego czy kamiennego to po prostu bardzo stare torfowiska, oczywiście przykryte przez grube warstwy różnych utworów geologicznych. To dwutlenek węgla, który mógł powstać podczas oddychania dinozaurów, zaklęty w skałę. A torfowiska – to bardzo młode złoża węgla, tyle że zdolne do ciągłej akumulacji, ciągłego wiązania gazów cieplarnianych. Mogą tam pozostać na kolejne tysiące lat, stabilizując klimat...
Cieplarniana bomba
Niestety, zbawienny wpływ torfowisk na klimat kończy się, kiedy do akcji wkracza człowiek. Torf jest paliwem kopalnym, tak samo jak węgiel. Mało wydajnym, mało energetycznym w porównaniu do węgla, ale wykorzystywanym na całym świecie. Spalając torf, uwalniamy do atmosfery cały zmagazynowany węgiel. Zresztą nie trzeba go nawet spalać – wystarczy obniżyć poziom wody w torfowisku, np. przez wykopanie rowu odwadniającego. Torf może trwać przez tysiące lat w stanie nierozłożonym tylko dzięki temu, że jest dobrze uwodniony, zalany wodą. Osuszony torf sam się spala – rozkłada, mineralizuje. Na miejscu roślinności torfotwórczej pojawiają się łąki i lasy. Torfowisko umiera, nie jest już zdolne do wiązania węgla. Przeciwnie – oddaje go do atmosfery w postaci dwutlenku węgla i metanu, zwiększając efekt cieplarniany. Dlatego jedną z głównych recept na spowolnienie zmian klimatu, oprócz powstrzymania emisji z bezpośredniego spalania paliw kopalnych, jest retencja wodna i utrzymanie dobrego uwodnienia żywych torfowisk.
Marta Jermaczek-Sitak